Dziubątka chore... chyba oba... duże na pewno , uziemione w domu, małe może zęby może alergia ... okaże się...
mama u kresu normalności... bo jak zawsze z planów zostały wióry i kurz ...
dobrze że w sobotę kosztem moich biednych rodziców zwanych dziadkami wyrwałam się na małego streeta - foto
street-art'em to nie nazwę ale się uczę pilnie..
i dalej szukam sponsora na Canona (:
nic wyjątkowego spacer po centrum, a jak wiele dla matki która na co dzień porusza się po okolicy podmiejskiej i czasem nie mija żywej duszy dniami całymi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz