ogląda się je w telewizji
słyszy się o nich w radiu
czasem, koleżanka opowie , że znajomy to... że gdzieś tam sie stało....
ale większość z nas myśli - nas to nie dotyczy, u nas ? NIGDY
i druga myśl - Gdzie byli rodzice ? jak mogli nie przewidzieć ? nie dopilnować...
prawda ?
tak mowa o domowych wypadkach dzieci...
jeden utnie sobie palca, drugi włoży palec w kontakt , trzeci spadnie i sie połamie, inny obleje sie wrzątkiem... masa rożnych wypadków dzieje sie codziennie..
tak wczoraj naoglądałam się i nasłuchałam na Ostrym dyżurze Szpitala Dziecięcego na Niekłańskiej ...
ułamek sekundy, wrzask matki , i dziecka ...
tata rzucający się na pomoc ...
wszystko jak przez mglę ale w zwolnionym tępię - widzę ...
Gwiazda dopada do matki nóg
Matka stoi przy kuchence
Gwiazda sięga łapką do rączki od garnka ...
Garnek ląduje małej na głowie i tam zostaje...
Koszmar ...
pierwsza reakcje dziecko pod kran z zimną wodą...
krzyk..
nawet nie wiedziałam gdzie ją poparzyło...
później na podłodze kuchni ja trzymam , tata ogląda ...
twarz , głowa , wszystko czerwone...
płacz dziecka i matki ...
okłady z wszystkiego co w zamrażarce...
ale jak DO DIABŁA to przyłożyć do twarzy..., ust , oczu ?
koszmar trwa...
a Andzia nie wie co się dzieje i pyta kiedy ktoś jej włączy baje ...
oględziny bąble na ustach i poliku... przeciwbólowe i na ostry dyżur...
ludzie tam czekają godzinami , dzieci plączące z bólu, zmęczone, zakrwawione.. cała poczekalnia wypełniona jękami...
My bez kolejki ...
doktor obejrzał posmarował , położył na sale do obserwacji bo to okolice wstrząso-genne... , i zapomniał ...
taki Sajgon ...
młoda szybko doszło do siebie,,, smoka ssie , pije i już rozrabiajkuje na sali ... wiec po 1,5h poszlismy sie przypomnieć... ale lekarza juz brak , zmiana dyżuru... a nowa Pani Doktor nawet nie wiedziała o co chodzi , nie spojrzała na nas i mówi że za 2 dni zmiana opatrunku ... ale my nie mamy żadnego opatrunku ...
zdziwienie...
to na oddział...
o nie ....
nie zostaliśmy ...
dziś idziemy do chirurga na kontrolę , młoda wygląda fatalnie ale mam nadzieje że w dziecinniejszych czasach są sposoby by nie było blizn...
ale na to za wcześnie...
poczekamy aż sie zagoi...
Matka teraz jeszcze bardziej nerwowa tylko...
widzi zagrożenie już w każdej rzeczy...
przeklina sie w myślach ze mogła przewidzieć, złapać... że nie była super mamą i nie ochroniła swego dziecka ... no chuj...owo się czuję... co tu gadać...
do kitu to wszystko ...
5 komentarzy:
zniknęły wszystkie komentarze za które dziękuje szczególnie odnośnie Gwiazdki i jej wypadku ,
Biedactwo :(
Sama nie wiem, co bym zrobiła w takie sytuacji (obawiam się, że bym spanikowała za bardzo...).
Gorąco Ci współczuję, to straszne. Z naszymi Maluchami musimy mieć oczy do okoła głowy. Ja także ciągle się boję, że mały sobie coś zrobi i ciągle myślę, że za mało uważamy. Życzę, by wszystko się szybko zagoiło u cóci i byś Ty się mniej stresowała. Serdecznie pozdrawiam...
dziekujemy ...
Mnie moja mama zastała siedzącą na balustradzie balkonu (mieszkaliśmy na 3 piętrze), bo zapomniała zamknąć drzwi balkonowe, albo nie pomyślała, że jej sprytna córka weźmie taboret, bo zachce jej się iść do ogródka w linii prostej. Ja wyciągałam z buzi syna kartę sim do telefonu, kawałek plastiku, błoto, gwiazdkę, która odpadła ze świątecznej kartki, którą córka zrobiła w przedszkolu, chociaż naprawdę uważamy. Nie sposób w 100% upilnować dziecka. Serdecznie współczuję przeżycia. Trzymam kciuki za rekonwalescencję twarzy córki i nerwów mamy. Niech moc będzie z Wami ;-)
Prześlij komentarz