wtorek, 13 maja 2014

matka krzykaczka...

jest weekendzik wiec idziemy na piknik rowerowy... pokazać Andzi ze dzieci nawet te + 2,5 roku świetnie jeżdżą na rowerach z pedałami ..
pogoda niestety nie pozwoliła nam na wypad na rowerach wiec na leniucha samochodem ...

Mamy silne postanowienie aktywizowania Andzi , rower, wrotki , basen widnieje na kartce ...
ciężko bywa bo Andzia chimeryczna , szybko sie  zniechęca przy najmniejszej porażce...
Ciężko bo przykład z Nas ma marny , ale jeździ jej przyjaciółka z przedszkola i brat cioteczny i ciocia ... wiec widzi , podziwia chce...
system motywacyjny jest ... nowy rower z bajerem ... czeka w sklepie ... ćwiczymy na starym bo jak do tej pory aktywność jej kończyła sie po 4 minutach ...

ale nie o tym miał być post ...
tylko o Matkach ... bo chodząc i patrząc na takim festynie na matki z dzieciorami miałam wrażenie że 90% - krzyczy do swoich dzieci... szybciej, wolniej , nie tak , rusz sie , albo stój spokojnie itp... zmęczenie tematem wypisane na twarzy ... sposób komunikacji to mocno podniesiony głos z zabarwieniem zniechęcenia i irytacji...
ja też tak mam - stwierdzam publicznie...
doszłam do etapu kiedy muszę wrócić do pracy nawet nie zbyt ambitnej , nie tej wymarzonej , ale bez Moich dzieci , bo cudze to inna bajka ...
muszę bo sie uduszę ,albo je ...
ciągłe Mamo przy nodze mnie ściąga w dół ... z ciaga psychicznie ... nie wiem jak to jest że wiszą na Mnie tylko, tylko Mnie nie dadzą dokończyć śniadania, zrobić kotleta czy umyć głowy ... Tylko ja jestem wzywana co 3,5 minuty ...
sama sobie winna jestem ... bo wykład na temat zaspokajania potrzeb dzieci przyswoiłam zbyt dobrze ...
a matki które mają dystans do swoich dzieci mnie wnerwiają (;
stoi taka- grzebie w skrzyni z ciuchami , młody obija sie o nogi aż wali głową w tą skrzynie , upada , zalega cisza, Matka dalej grzebie w tej skrzyni, wszyscy widzieli wiec jedna z babć zwraca uwage ze się młody uderzył, Matka spogląda na dziecko które wstało samo a  ból wychodzi mu na twarz powoli, wyciąga rece Nie Matka, dziecko , a Matka wyciąga orzeszki wciska w te rączke i wraca do grzebania w szmatach... dziecku ręka opada , ociera oczy...   a mnie sie serce kraja , nawet nie pogłaskała, nie spytała czy boli, nie przytuliła , Nic... no ja to jestem przewrażliwiona jednak...

Trudno taka jestem
dla mnie moje dzieci są częścią mnie , wiec jak moja Wątroba sie uderzy i płacze to przytulam, no bo kto by nie dbał o Wątrobę swoją (;
ogólnie rozpieszczeam uwagą i miłością tą moja Wątrobę , moze nie zagłaszczę na śmierć bo czasem warknę i skarcę ..
zobaczymy co z tego wyrośnie... jednego i drugiego ...




jakiś czas temu usilnie próbowałam zrobić konkursik...
wiec ten mnie sprowadził na ziemie... nie dla mnie ten ogródek jest ...
nie kwestia nagród raczej bo na innych stronach po spinki się rzucają
u mnie cisza...
wiec Wygrywa Pani Renata S
jedyna odważna (:
nagroda do wyboru
"Na wiosnę z Rodzina Radosnej ... "
dziękuje bardzo ...
fajnie na Was popatrzeć...




5 komentarzy:

Ja i moje Urwisy pisze...

Ja jestem jedną z tych matek krzyczących zazwyczaj:
Dasiek zwolnij ulicaaa...
Niuniek nie przejedz matki...
Niko nie zjadaj robaka...wracaj tu...
I podnoszę, przytulam dzieci jak płaczą lub idą do mnie, jeśli się przewróci, uderzy, wstanie, otrzepie to nie zwracam na to uwagi - ale wiem, ze się coś stało :)

Unknown pisze...

Ja też tak niestety mam, że byłam na każde zawołanie córki, a jak się pojawiła druga to starsza nie bardzo rozumie czemu już tak nie jest...
Co do krzyku, to dobrze określiłaś "zmęczenie materiału"- niestety często obserwowane...

Miniowe Szczescie pisze...

Ja tez czesto podnosze glos chociaz staram sie to robic jak najmniej... moi chlopcy uwielbiaja bawic sie z Mama , bez Mamy bawia sie kiedy juz naprawde wyboru nie ma...

scy pisze...

Ja jeszcze się nie określam... Bo mały za mały na to abym na niego krzyczała, bądź go olewała.

Jkle pisze...

Mój zbój za mały na krzyczenie i na jeżdżenie :) Pozdrawiam